Łączna liczba wyświetleń

...

...

piątek, 31 stycznia 2014

Piekiełko część II

Piwniczki piekiełka nawiązują do kręgów Dantejskich jednak nie ma w nich ani krzty rozpaczy i beznadziei o których wspominał. Do tej pory zwiedziłam więzienie, pożądanie, gniew, herezje i przemoc i dopiero tu zaczynam odczuwać lekkie napięcie związane z wystrojem tego przybytku. Kamienne wnętrze przypomina trochę średniowieczny loch z arsenałem narzędzi tortur porozwieszanych dookoła. Jedyną różnicą jest ciepło bijące zewsząd jakby pod kamienną posadzką faktycznie stado diabłów podsycało piekielny ogień.
Wracam do Marka powoli, podziwiając jego zawieszone ciało. Szpicrutą wyznaczam ścieżkę na jego plecach wzdłuż kręgosłupa. Wyciągam dłoń i opuszkami palców prawej ręki kreślę kółka na jego barkach. Nie reaguje, stoi wyprostowany i spięty. Wiem, że jest mu niewygodnie i w głębi duszy trochę mu współczuję. Robię pół kroku w tył, przekładam szpicrutę znów do prawej dłoni i uderzam nią trzykrotnie w pośladki. Mark syczy, ale nie zmienia pozycji nawet o milimetr. Ma ciało jak grecki posąg i doskonale zdaje sobie sprawę jakie to robi na kobietach wrażenie. Przechodzę dokoła niego żeby móc podziwiać jego klatkę piersiową. Tym razem znów uderzam w tors, próbując trafić końcówką szpicruty w sutki. Z jego ust wychodzi przekleństwo, a ja uśmiecham się pod nosem, bo właśnie osiągnęłam zamierzony efekt.
Muzyka łagodnieje a ja podchodzę do niego blisko, najbliżej jak się da i ocieram falbankami spódniczki o wnętrze jego uda. Jestem zbyt blisko, żeby mógł nadal skupić wzrok na podłodze nawet pomimo niesfornych pasemek włosów spadających mu znad czoła, więc bezwiednie zaczyna znów wpatrywać się w moje oczy.
-          Nie pozwoliłam patrzeć. – tym razem tembr mojego głosu jest łagodniejszy.
-          Proszę Pani pozwól. – odpowiada prawie szeptem.
Kiwam głową na znak potwierdzenia. Jego turkusowe tęczówki tracą swój kolor i zmieniają się w butelkową zieleń w przytłumionym świetle piwniczki. Ma zaciśnięte szczęki, więc najwyraźniej przez cały czas walczy sam ze sobą.
Nie lubię chodzić na obcasach, ale to one umożliwiają mi teraz patrzenie mu prosto w oczy. Parę sekund i czuje jak napięcie między nami rozrasta się do niewyobrażalnych rozmiarów i dopiero wtedy pochylam się i zaczynam go całować. Zachłannie drążę językiem. Pobudzam go lekko ocierając nogą o jego męskość. Jest gotów, ale ja zamierzam jeszcze trochę się z nim podrażnić. Odrywam się od jego ust i wbijam się w zgięcie obojczyka. Czuję jak dyszy mi wprost do ucha, ale ignoruję ten dźwięk skupiając się na swoim zadaniu. Końcówką języka wślizguję się do jego ucha, i słyszę jego mruczenie. Nagle minimalnie odchylam się i chwytając jego sutki pomiędzy kciuki, a palce wskazujące ściskam mocno przekręcając je dookoła. Z jego gardła wydobywa się coś na kształt charczenia i po kilku sekundach słyszę jęk.
-          Jeszcze.
-          Błagaj. – mówię wprost do jego ucha.
-          Błagam.
Litościwa ze mnie Pani, więc powtarzam zabawę. Potem znów całuję go i zaczynam mocniej ocierać skórą o skórę. Wreszcie robię większy krok w tył, żeby rozdrażnić go maksymalnie. Mark zaczyna się szamotać z łańcuchami. Gwałtowne ruchy pokazują, że zabawa przestaje mu się podobać. Znów przylegam do niego i mokrymi pocałunkami wytyczam szlag na jego szyi, torsie, brzuchu. Chłodną dłonią błądzę po podbrzuszu i wreszcie chwytam przyrodzenie. Czuje lepki ejakulat na żołędzi i przez chwilę zastanawiam się czy powinnam go wreszcie uwolnić. Odrywam się od niego i idę w stronę ściany do której przytwierdzona jest dźwignia regulująca mechanizm łańcucha. Podnoszę ją do góry i łoskot spadającego żelastwa na moment zagłusza muzykę.
Mark stoi teraz z rękami opuszczonymi wzdłuż ciała, choć obręcze z ciężkim łańcuchem nadal ograniczają mu poruszanie ramionami.
-          Na kolana. – krzyczę.
-          Tak Pani.

Posłusznie klęka i siada na piętach. To że wykonuje polecenia bez opierania podnieca mnie bardziej niż bym sobie tego życzyła. Zasłużył na nagrodę. Podchodzę do niego i prowokująco zdejmuję koronkowe figi. Siadam na jego kolanach, tak by widzieć jego twarz, ręce zawieszając na jego karku. Chwyta mnie w pasie, po to żeby zapewnić mi równowagę. Tuż przy biodrach żelazne obręcze na jego rękach powodują dziwny rodzaj łaskotania. Kilka delikatnych ruchów i czuje, że bardziej już nie może być gotowy. Próbuje delikatnie wślizgnąć się na jego członek, ale wiem, że nie jesteśmy do siebie tak dobrze dopasowani. Jest dla mnie za duży więc to on kilkoma następnymi ruchami wciska się we mnie. Na chwile rozprasza mnie gorący ból pomiędzy udami. Łapię kilka łyków powietrza więc Mark zastyga czekając aż mi przejdzie. Po chwili jest mi lepiej. Pierwsze ruchy są wolniejsze jakbyśmy dopiero zaczynali poznawać swoje wnętrza.  Potem wciąga nas rytm, mokry odgłos plaskania ciał i pościg w dążeniu do rozkoszy. Słyszę jak w głośnikach rozbrzmiewają pierwsze chóralne odgłosy O FORTUNA z Carmina Burana – Carl’a Orff’a i wiem że zrobię wszystko, żeby finiszować razem z ostatnimi taktami. Narzucam własne tempo trochę nierówne i gorączkowe, Mark podchwytuje je natychmiast. W tej chwili uwielbiam jego idealne wyczucie podporządkowywania się moim zachciankom. Przedłużam torturę odliczając w myślach takty. Muzyka narasta w rytm naszych rozgorączkowanych rozkołysanych spoconych ciał i choć lekko rozprasza mnie drżenie zmęczonych mięśni, jest mi dobrze, coraz lepiej, idealnie, słyszę narastający szum w uszach... sekundy staja się nieznośne i wreszcie spazmy zaczynają targać moim wnętrzem, a po paru chwilach czuje jak ciepło Marka zalewa mnie od środka. Przyciskam się do niego ostatkiem sił i opadam czołem na jego bark. Jego ręce drżą jeszcze na moich plecach, kiedy nagle schyla się i szepcze mi coś do ucha. Nie słyszę, nie chcę słyszeć..... „Jesteś moja”.

3 komentarze:

  1. Nie ma to jak męskie wyczucie czasu i poczucie przynależności. To się nazywa męskie ego!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego będzie jeszcze część III;) A podobało się???????

      Usuń
    2. Pewnie, w sumie to zastanawiam się co może się jeszcze wydarzyć?

      Usuń