Łączna liczba wyświetleń

...

...

wtorek, 27 maja 2014

Kraina "nigdy nigdy".

Wyjeżdżamy z Pięknej na Plac Konstytucji i stoimy kilka minut w korku. Spoglądam na Marka, żeby sprawdzić czy się denerwuje, ale nadal ma na ustach idiotycznie szeroki uśmiech. Cięgle nie mogę uwierzyć, że zgodziłam się jechać do niego. Jest mi zimno. Chciałabym mu powiedzieć, że się rozmyśliłam, żeby zawrócił i odwiózł mnie do domu, ale w ten sposób okazałbym słabość, a tego sama sobie bym nie wybaczyła.
Na Hożą wjeżdżamy po piętnastu minutach. Pod kamieniczką Marka nie ma miejsc do zaparkowania więc jedzie kawałek dalej i zajmuje jedyną wolną przestrzeń w pobliżu Hożej 41. W całej Warszawie są może jeszcze cztery tak piękne kamienice. Nazywana od jednego z pierwszych właścicieli Kamienicą Brauna została zbudowana pomiędzy 1911 i 1912 rokiem przez Czerwińskiego korzystającego z projektu Heppnera. Jako nastolatka przychodziłam tu specjalnie, żeby kilka minut wpatrywać się w to cudo architektury z początku dwudziestego wieku utrzymanego w stylu wczesnego modernizmu z charakterystycznymi elementami secesji. Jako jedna z nielicznych nie ucierpiała podczas wojennej zawieruchy. Swoisty cud wziąwszy pod uwagę jak bardzo śródmieście zostało zniszczone i ile kamieniczek obróciło się w gruz. Obłe wykroje okienne, zaokrąglone wykusze w elewacjach i przepiękne frezy zawsze wzbudzają mój podziw. Reliefy w kształcie nachodzących na siebie liści dębu dodane z należytym umiarem, jakby podkreślając wyczucie idealnej harmonii twórców.
Czuję na sobie wzrok Marka i natychmiast przestaje się wpatrywać w górę.
-          Znasz tu kogoś??? – pyta i słyszę dziwny tembr jego głosu, nie mogąc odszukać w pamięci co może oznaczać.
-          Nie. – ucinam krótko.
Przechodzimy przez ulicę i idziemy w stronę kamienicy Marka. Kiedy otwiera drzwi znów przechodzi mnie zimny dreszcz. Wewnętrzne ostrzeżenie, że teraz już nie ma odwrotu, że przekraczam jakąś granicę i cokolwiek się stanie, będę mogła winić tylko siebie. W jego mieszkaniu panuje idealny porządek. Z przedpokoju w którym mieści się jedynie ścienny wieszak i mini półka na obuwie wchodzę do dużego jasnego pokoju. Pod jednym z okien stoi okrągły stół i trzy krzesła. Pod ścianą stoi wielka czterodrzwiowa szafa, a po przeciwnej stronie równie szeroka komoda. Meble są w kolorze hebanu i stylizowane na wiktoriańskie co ładnie kontrastuje z bielą ścian i jasnymi panelami podłogi. Za szafą w dwumetrowej wnęce oddzielonej od pokoju blatem, widać coś w rodzaju aneksu kuchennego z wbudowaną lodówką, zlewem i kuchenką indukcyjną. Za komodą widzę drzwi do drugiego pokoju i przez chwilę zastanawiam się jak wygląda, ale Mark jakby uprzedzając mnie idzie i otwiera drzwi pokazując mi swoją sypialnie.
-          Po prawej stronie jest łazienka.
-          Dzięki.
Wchodzę do mniejszego pokoju z jedną ścianą szczelnie wypełnioną regałami z książkami i przez chwilę zazdrość zaciska mi szczęki.

2 komentarze:

  1. Izra słoneczko dlaczego tak mnie torturujesz i w minimalnych dawkach zameszczasz tę historię??? Myślałam że już zaspokoje swoją ciekawość a tu taka niespodzianka.... Postaraj się wrzucić ciąg dalszy i to szybciutko bo mnie wewnętrznie skręca...
    .a nie lubię tego uczucia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ok, Izro, zachęciłaś mnie do głębszego przyjrzenia się kamienicy na Hożej 41 w stolicy.
    Popisałaś się wiedzą architektoniczną i spostrzegawczością osoby kochającej sztukę. Też uważam, że nasze blogowe posty powinny nieść ze sobą jakąś wiedzę (ja staram się w swoich zwracać facetom uwagę na potrzeby kobiety).
    Ale teraz do dzieła! Co dalej?

    OdpowiedzUsuń