Łączna liczba wyświetleń

...

...

środa, 27 lipca 2016

Powrót c.d.

Tuli mnie dłuższą chwile. Czuję się trochę jak pisklak w jego żelaznym uścisku. Nie wiem czy to przez moje przytłumione zmęczeniem zmysły, zamiast czułości wyczuwam władczość w jego zaciśniętych na mnie ramionach, ale nie mam siły protestować, nie ma we mnie nawet krzty oporu. Jego ramiona wreszcie się odprężają a jego palce powoli zaczynają przesuwać się w stronę mojego karku. Opuszkami dotyka linii pomiędzy skórą a włosami. Dreszcz przechodzi przeze mnie jakby z opóźnieniem. Moje ciało jest zbyt zmęczone, zbyt obolałe, żeby reagować naturalnie.
-          Tak długo czekałem. Chce cię jeszcze bardziej, jak to w ogóle możliwe. – mówi zachrypniętym głosem wprost do mojego ucha.
Nie czeka na moją odpowiedź, pochyla głowę bardziej i po chwili czuję jego mokre, gorące pocałunki na szyi. Chciałabym mieć siłę by cieszyć się jego podnieceniem, jego potrzebą odczuwania mnie... mojego ciała, zamiast tego jestem jak zepsuta marionetka, w której większość sznurków się porozciągała i poruszają kukiełką w nieskoordynowany sposób. Jestem jak lalka wyjęta z makabreski. Sama trzymam się jedynie siłą woli. Szczypie mnie policzek i nagle przypominam sobie o opasce na udzie i wiem że muszę jak najszybciej ją zdjąć i opatrzyć dziurki po kolcach. Delikatnie kilkukrotnie odpycham Matiego od siebie, ale jego ciało lgnie jeszcze bardziej w moją stronę.
-          Muszę do łazienki.
-          Teraz??? – nie ukrywa swojego niezadowolenia.
-          Tak, teraz. – odpowiadam najbardziej stanowczym tonem jaki jestem w stanie z siebie wydusić.
Wchodząc do łazienki, czuje jak cała siła uchodzi ze mnie wraz z jednym wydechem jak spuszczone powietrze z nagle przekłutego balonika. Widok zasłaniają mi wielkie czarne kręgi a wzdłuż kręgosłupa wślizguje się gorąca lawa, ogłuszając i odcinając mnie skutecznie od rzeczywistego świata. Odruchowo opieram się plecami o ścianę żeby mimo wszystko nie upaść. Przymykam powieki wsłuchując się w tą małą wewnątrz mnie powtarzającą w kółko: „Będzie dobrze, wszystko będzie dobrze.” oddycham spokojnie i głęboko, bo dopóki mózg ma tlen jestem w stanie zapanować nad ciałem. Odliczam do piętnastu i otwieram oczy. Obraz nadal nieco pożółkły ale już nie czarny – jest lepiej.
Idę do apteczki i sięgam po jodynę i bawełniane płatki. Przy ściąganiu rajstop rozmazuje krew na skórze i przez chwile, ułamek sekundy widzę scenę z spływem prysznica z „Psychozy” w technikolorze, potem odkręcam zimną wodę przemywam dziurki po kolcach, wycieram bawełnianymi płatkami i wreszcie delikatnie skraplam jodyną żeby odkazić otwarte rany. Wstaje i przyglądam się zdziwiona zmęczonej, podrapanej na policzku twarzy w lustrze. Zimną wodą ochlapuje twarz i trę najmocniej jak się da – mam ochotę krzyczeć, krzyczeć ile tylko powietrza w płucach, żeby wykrzyczeć z siebie cały ten mierny bezsensowny ból, ale nie mogę. Zamiast krzyku czuje tylko szczypanie nadchodzących łez. I płyną złośliwie gorące bezgłośne mieszając się z lodowatą wodą. Wycierając twarz przez moment wpatruje się w czarne ślady po tuszu do rzęs – test rorschacha – przemyka mi przez głowę.
-          Wszystko w porządku? – Mati niecierpliwi się za drzwiami.
-          Tak tak, już wychodzę.
Nie jestem pewna jak długo wytrzymam, bo czuje się jakby wszystkie mięśnie buntowały się przed najmniejszym nawet ruchem. Ból i odrętwienie bólem nic więcej we mnie nie ma. Otwieram drzwi i znów ciężkie ramiona Matiego oplatają mnie szczelnie. Teraz już nie bawi się już w czułości. Jego usta zachłannie wpijają się w moje. Nie zauważa nawet spuchniętego przygryzienia, które mnie drażni – bardziej niż powinno. Jego usta są chciwe, język nachalny. Jedną rękę nadal trzyma mnie mocno drugą opuszcza i wkłada między uda, szybko odnajdując wzgórek, bez odrobiny pieszczoty mocno pociera przez materiał majtek. Nie zauważa braku reakcji. Widzi tylko czerwone policzki i czuje gorącą skórę.
-          Chcę Cię… bardzo – charczy wprost do mojego ucha.
-          Szybko. – wyduszam z siebie.

Ta wewnątrz mnie ze złością tupie nogą, ale na to żeby się przed nią tłumaczyć też nie mam siły. 

2 komentarze:

  1. O jak dobrze znów Cię czytać.
    Fajnie, że wróciłaś.
    Pozdrawiam,
    Maggg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam... choć nadal nie lubię tego swojego "skrobania". Ale czasem za dużo we mnie wszystkiego i muszę się jakoś tego nadmiaru pozbyć, a ten rodzaj "wyżycia" jest chyba najbezpieczniejszy.
      Miłego

      Usuń