Niewiarygodnie ciepła zima zaburza mój prywatny rytm czasu.
Wewnętrznie nie umiem się przestawić i trochę tęsknie za dziewiczo białą
puchową pierzyną ze śniegu szczelnie zakrywającą brudne chodniki i szare szyby
wystawowe. Zima daje się odczuć jedynie w rzadkich podmuchach przeszywającego
wiatru. Ten wiatr przenika przez ubranie i czuję zimno wślizgujące się we mnie.
Czuje je tuż pod skórą. Jest szaro, mgliście. Ciemność zbliża się bardzo szybko
i kiedy docieram do domu wiem, że znów zasłony zaciemniały mieszkanie cały
dzień. Nie włączam światła. Pozwalam sobie na podziwianie mojego pokoju
pogrążonego w ciemności. Niby ten sam znajomy świat, a jednak inny. Kształty
mebli ledwie zarysowane jakąś świetlistą poświatą przebijająca się zza okna.
Wokół tylko czernie i szarości. Podchodzę do łóżka i jedynie ściągnąwszy buty
kładę się na wznak. Czerń, wszystko pochłania czerń, odpływam.
Widzę jego twarz – piękną twarz. Lekko zarysowana szczęka,
jasne niesforne włosy i oczy. Szmaragdowe oczy patrzące na mnie ze spokojem i
uwagą. Jest mi ciepło i czuje się bezpieczna. Całkowicie odprężona. Słyszę jego
przyspieszony oddech tuż przy moim uchu. Jego ręce pośpiesznie odpinają guziki
mojej satynowej bluzki. Całuje mnie mocno, nasze języki wplecione w siebie. A
potem jego język gdzieś przy moim karku i oddech, szybki urywany oddech. Cieszy
mnie świadomość, że mnie chce, że mnie pożąda. Ja też go chcę. Nie mogę
przypomnieć sobie skąd tak dobrze go znam. Te jego duże nieporadne
dłonie i gorące wargi całujące tak zachłannie, tak mocno.
Przyjemność miesza się z tą odrobiną szczerej prostej radości i wiem że chce
więcej.
Ze snu wyrywa mnie brzęczący dzwonek komórki. Przez ułamek
sekundy jak przez mgłę jeszcze widzę zarys tamtej twarzy, ale zaraz znika w
czerni dokoła mnie. Zrezygnowana podnoszę komórkę i odbieram.
-
Hej Maleństwo. – Olga próbuje udawać radosny ton, ale
jestem jedyną na świecie osobą, która zna ją i potrafi wyczuć, że to tylko gra.
-
Hej.
-
Spałaś???
-
Troszkę. W pracy mamy sajgon przez Ukrainę, co chwile
dorzucają mi kolejne raporty i notki do zredagowania. Wszyscy przerzucają się
papierami. Jak wychodzę z biura mam poczucie że zostawiłam za dużo na następny
dzień, a i tak padam ze zmęczenia.
-
Dasz radę. Zawsze dajesz radę. Przecież to lubisz. A ja
chciałabym wpaść teraz do ciebie bo mam małą prośbę.
-
Jesteś na dole, prawda???
-
Aha, ale nie widziałam światła i chciałam się upewnić
że jesteś w domu.
Jestem zmęczona, ale Oldze nie umiem odmawiać. Za dużo
wspólnych koszmarów nas łączy, za dobrze się znamy. Zbyt wiele razem
przeżyłyśmy. Jest jak siostra, której nigdy nie miałam. Olga jest od mnie
starsza o dwa lata i zawsze była przy mnie. Potrafiła godzinami tulić mnie i
uspokajać kiedy cały mój świat walił się w gruzy, a ja nie miałam siły walczyć
o kolejny dzień. Zawsze była silniejsza od mnie i jej obecność dodawała mi
wiary, że nic złego się już stać nie może. Nasza przeszłość wiązała nas mocniej
niż jakiekolwiek pokrewieństwo.
Zapalam światło i idę otworzyć drzwi. Olga jest wyższa ode
mnie. Ma ciemniejsze włosy i mleczno białą karnacje. Obie mamy niebieskie oczy,
ale jej odcień bardziej przypomina jasny błękit u mnie to raczej
szaroniebieski. Zawsze kiedy na nią patrzę mam wrażenie, że jest jak żywa
laleczka z porcelany. Ściska mnie w progu najmocniej jak umie i po chwili
przechodzimy do pokoju.
-
Chcesz coś do picia???
-
Nie, dzięki. – uśmiecha się i już widzę to specyficzne
wygięcie ust. Waha się, ale wreszcie odchrząkuje, bierze lekki wdech i zaczyna.
– Potrzebuje cię jako obserwatorki.
Nie... nie może mnie o to prosić. Nie o to. Przecież
doskonale wie, że nie jestem w stanie znieść takiego widoku. Mechanicznie
sięgam do gumki na przegubie i zaczynam ciągnąć i puszczać, ciągnąć i puszczać.
Namiastka bólu pozwala mi zachować stoicki spokój na przekór temu co właśnie
dzieje się w mojej głowie. Wiem że dziś w nocy wrócą stare koszmary, te które
spycham jak najgłębiej do podświadomości. Krzyki, krew, ból i bezsilność, cała
ta poharatana cząstka mnie z przeszłości – wróci i będzie mnie męczyć.
-
Nie dam rady. – wreszcie udaje mi się wyszeptać.
Musi widzieć strach w moich oczach, bo natychmiast pochyla
się i obejmuje mnie.
-
Dasz, zobaczysz, to nic takiego. Jesteś silniejsza niż ci
się wydaje. – zaczyna pocieszająco. – Mała, nie prosiłabym cię, ale obie
dziewczyny które się nadają i którym ufam są niedostępne. Jedna złamała rękę,
druga wyjechała na bite trzy miesiące. To musisz być Ty.
Ulegam jej, ale strach czai się we mnie bardziej namacalnie
niż przez ostatnie dwadzieścia lat. W nocy, we śnie widzę tamtą dziecięcą
jeszcze twarz, połamaną na małe kawałki w rozbitym lustrze i krew spływającą
powoli z ozdobnej ramy.
Takie to mroczne zaczyna być....Trochę się domyślam co może być dalej ale z tego co widzę będzie chyba o demonach z przeszłości. No cóż każdy jakieś ma ale takich jak te oczywiście w domyśle nie chciałabym mieć a już na pewno nie chciałabym wracać do przeszłości żeby im stawić czoło. Może i byłby to jakiś rodzaj terapii pytanie tylko za jaką cenę. No cóż muszę poczekać cierpliwie nim rozwiejesz moje wątpliwości...
OdpowiedzUsuńPuk puk....kto tam....no właśnie nikt!!! Izra ruszaj się i zamieść kolejny odcinek i to już!!! Jutro dzień kobiet mam nadzieję że będzie prezent w postaci wpisu ;)
OdpowiedzUsuńMilo, przyrzekam, że do jutra już będzie - niestety to taka część którą pisze się gorzej.
UsuńRany a co tu się zadziało że mnie dwa razy opublikowało jakieś czary chyba hehe. Ok czekam niecierpliwie... Pozdrawiam
UsuńPuk puk....kto tam....no właśnie nikt!!! Izra ruszaj się i zamieść kolejny odcinek i to już!!! Jutro dzień kobiet mam nadzieję że będzie prezent w postaci wpisu ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPodobają mi się Twoje opowieści. Wstawiaj ich więcej i częściej :) Jestem już Twoją wierną czytelniczką laleczko ;)
OdpowiedzUsuńPostaram się;)
Usuń