Łączna liczba wyświetleń

...

...

piątek, 21 lutego 2014

Berliński splin - c.d.

Stygnę. Serce uspokoiło się i od paru minut nie czuję już gorąca przechodzącego przez ciało. Czas się zbierać. Zaczynam delikatnie kręcić się pod nim.
-          Muszę pod prysznic. – marudzę.
-          Jeszcze chwilkę. – odpowiada Gerchard wkładając ręce pod moje plecy i przytulając się policzkiem do mojej klatki piersiowej.
-          Żadne chwilkę. Muszę się ogarnąć. Miną dwie godziny zanim wrócę do swojego hotelu, a jeszcze musze zebrać rzeczy.
-          Mymmmmm. – mruczy, czym naprawdę zaczyna mnie wkurzać.
Bardziej nerwowo się poruszam i wyginam, ale Gerchard waży znacznie więcej ode mnie i nie mam szansy w ten sposób wydostać się spod niego, wreszcie ciągnę z całych sił za jego czarne krótkie włosy.
-          Ałć, przestań. Spójrz do szafy, nigdzie nie musisz jechać.

Puszcza mnie, więc nie marnuje okazji i szybko wyślizguję się spod jego ciała. Podchodzę do szafy otwieram i widzę własną walizkę z małym podręcznym plecakiem. Chciałabym wiedzieć jakim sposobem moje rzeczy znalazły się tutaj, ale tylko macham ręką. Mój organizm domaga się wody. Orzeźwienia, otrzeźwienia, uwolnienia od stanu całkowitego otumanienia Gerchardem.
Prysznic jest oddzielony od pokoju jedynie szklanymi taflami, ale nie przeszkadza mi to. Przed Gerchardem nigdy nie czułam wstydu, ani skrępowania. Przed naszym pierwszym razem rozebrał mnie do naga i patrzył na mnie przez bitą godzinę jedynie muskając powietrze wokół mojego ciała. Nie dotykał, nic nie mówił, jedynie odprawiał ten dziwny rytuał rzeźbienia w powietrzu kształtu mojego ciała. Wspomnienie tego co działo się później często powoduje, że kąciki ust same unoszą się w bezwiednym uśmiechu. To raz na zawsze wyleczyło mnie z poczucia zażenowania przy nim.
Upinam włosy i puszczam letni strumień wody. Krople natychmiast delikatnie wytyczają mokre ścieżki na mojej skórze. Lubię ten stan. Lubię wodę otulającą mnie tą przezroczystą czystością. Biorę buteleczkę mini żelu i rozprowadzam masując rękami po całym ciele. Trochę mi brak szorstkiej gąbki.
-          Kończ już, bo cię siłą stamtąd wyciągnę. – Gerchard stuka w zaparowaną szybę i podaje mi ręcznik.
Spłukuję pianę i wychodzę spod prysznica otulając się ręcznikiem  i mocząc wykładzinę mokrymi stopami. Gerchard wchodzi pod prysznic i teraz to ja mam darmowe przedstawienie. Siadam na łóżku przypatrując mu się z uwagą. Ma ładnie zbudowane ciało, przyjemnie patrzy się na jego klatkę w kształcie trójkąta i wąskie biodra. Nie jest zbyt umięśniony, ale wystarczająco proporcjonalny, żeby zwrócić na siebie uwagę płci przeciwnej. Często, jeszcze kiedy mieszkaliśmy razem, nie mogłam zrozumieć dlaczego upodobał sobie mnie – mając do wyboru tak licznie grono oglądających się za nim panienek.
Patrzę na niego i czuje jak powoli ogarnia mnie senność. To był intensywny w wrażenia dzień i zmęczenie wygrywa. „Położę się tylko na chwilkę, na momencik.” – usprawiedliwiam się sama w myślach. Przykrywam się kołdrą i wciąga mnie ciepła, miękka ciemność.
Budzą mnie fale gorąca rozchodzące się po całym moim ciele. Jakim cudem na miłość boską on ma jeszcze siłę!!!! Wiem co robi – sama go tego nauczyłam. Zamiast całować, wdmuchuje pojedynczym oddechem cały zapas powietrza na małych odcinkach kręgosłupa, co kilka centymetrów. Chciałabym zaprotestować, jakoś się mu oprzeć, ale to jeden z niewielu zabiegów, który rozgrzewa mnie szybko i powoduje, że ciało samo reaguje, wbrew mojej woli. Lekko wyczuwalny zarost na jego brodzie dodatkowo zwiększa moją wrażliwość skóry pleców. Wyginam się i zaczynam szybciej oddychać. Drżę i napinam część mięśni. To jak jedna z najprzyjemniejszych tortur. W tej chwili przeklinam Gercharda i jego doskonałą znajomość moich słabych punktów. Jego palce z bioder przenoszą się na łechtaczkę i powolnymi ruchami zataczają na niej kółeczka.
-          Jesteś już gotowa, czuję. – mówi w przerwie pomiędzy jednym a drugim dmuchnięciem.
-          Niech ciiieeee szlaaag. – urywam, bo drżenie nie pozwala mi zachować odpowiedniej intonacji.
Nacisk jego palców robi się bardziej natarczywy, czuje jak końcówką języka wytycza linie od kręgosłupa przez szyję do ucha. Wreszcie ręką unosi moja prawą nogę i czuje jak jego penis trzema łagodnymi pchnięciami wchodzi we mnie. Przyjemne pulsowanie, ocieranie, plaśnięcia ciało o ciało. Szybkość i nagłe zawieszenie. Nadal jest we mnie ale nie porusza się, czeka, aż nasze oddechy się uspokoją. Przetrzymuje nas przez dwie, może trzy minuty, które wydają się wiecznością. Gdybym miała więcej sił wymusiłabym na nim ruch, ale jestem zbyt zmęczona. Wreszcie ponawia pchnięcia. Jestem na skraju wytrzymałości, kiedy wreszcie szybkość i ocieranie rozpryskują się we mnie przetaczając ekstazą z wewnątrz na zewnątrz i z powrotem. Po sekundzie Gerchard wydaje z siebie przedłużony charczący jęk, potwierdzenie jego rozkoszy.
Zawijam się w kłębek, ale on po zdjęciu kondoma dołącza do mnie wtulając się we mnie w pozycji na łyżeczki i wciągając głęboko zapach moich włosów.
-          Przypomnij mi dlaczego się od ciebie wyprowadziłem??? – mruczy.
-          Bo zaczęłam w ciebie rzucać talerzami. - odpowiadam zgodnie z prawdą.
-          Ale przecież było nam tak dobrze.
-          Dobrze powiedziane – było, czasami było nam dobrze – pamiętaj, że to czas przeszły. Było nam, też okropnie, strasznie, paskudnie – mam wymieniać dalej.
Leżymy jeszcze dłuższą chwilę. Potem zaczyna mnie poganiać wewnętrzny zegar. Ubieranie, czesanie, mycie zębów i z zadowoleniem stwierdzam że jednak będę na dworcu na czas. Tuż przed wyjściem z pokoju jeszcze raz napawam się widokiem panoramy Berlina, wieczorem rozświetloną milionami świateł i neonów.

*          *          *

Wychodząc z wieżowca kątem oka zauważam Kryszkowiaka. W pierwszym odruchu chce do niego pomachać, ale coś w jego ruchach każe mi czekać i po sekundzie gratuluje sobie w duchu niezawodnej intuicji. Kryszkowiak rozmawia z jakimś niemieckim mundurowym. Patrzę na jego charakterystyczne rysy twarzy i już wiem gdzie widziałam go wcześniej. Był jednym z koleżków Sebastiana Edathy’ego. Nagle w mojej głowie pojawia się naraz tysiąc pytań, ale też jedna ważna odpowiedź. To dlatego przyjechaliśmy z majorem do Berlina. Widzę jak Kryszkowiak odbiera od niego jakąś małą teczkę, potem odwraca się i idzie w stronę dworca. Odczekuje jeszcze pięć minut i sama udaje się w tą samą stronę. Na dworcu  na mój widok Kryszkowiak zachowuje się już całkiem naturalnie.
-          Dobrze że już jesteś, pociąg powinien zaraz przyjechać. W Warszawce mają mały stan alarmowy. Na Majdanie znowu zrobiło się gorąco. Sikorski ma jechać negocjować.
Ciekawość zżera mnie bardziej niż kiedykolwiek, ale wiem też że nie mam najmniejszej szansy dowiedzieć się co jest w tej małej niebieskiej teczce trzymanej teraz przez Kryszkowiaka. 

4 komentarze:

  1. Wow, zrobiło się całkiem gorąco... a nawiązanie do teraźniejszości to strzał w dziesiątkę, gdyż jeszcze bardziej wciąga czytelnika i pozwala wczuć się w akcję i tempo wydarzeń.
    Będzie z tego dobra książka i ja już Ci to Izra przepowiadam bo ze mnie jest taka mała wróżka dobróżka ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle kobieco i z dmuchaniem :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm, chyba już czas na kolejną część...."ciekawość zżera mnie bardziej niż kiedykolwiek" haha trochę słów podebrałam ale ich zawartość jest jak najbardziej adekwatna do sytuacji ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jest choć tym razem mniej seksu więcej fabuły;)

      Usuń