Wyjeżdżamy z Pięknej na Plac Konstytucji i stoimy kilka
minut w korku. Spoglądam na Marka, żeby sprawdzić czy się denerwuje, ale nadal
ma na ustach idiotycznie szeroki uśmiech. Cięgle nie mogę uwierzyć, że
zgodziłam się jechać do niego. Jest mi zimno. Chciałabym mu powiedzieć, że się
rozmyśliłam, żeby zawrócił i odwiózł mnie do domu, ale w ten sposób okazałbym
słabość, a tego sama sobie bym nie wybaczyła.
Na Hożą wjeżdżamy po piętnastu minutach. Pod kamieniczką
Marka nie ma miejsc do zaparkowania więc jedzie kawałek dalej i zajmuje jedyną
wolną przestrzeń w pobliżu Hożej 41. W całej Warszawie są może jeszcze cztery
tak piękne kamienice. Nazywana od jednego z pierwszych właścicieli Kamienicą
Brauna została zbudowana pomiędzy 1911 i 1912 rokiem przez Czerwińskiego
korzystającego z projektu Heppnera. Jako nastolatka przychodziłam tu
specjalnie, żeby kilka minut wpatrywać się w to cudo architektury z początku
dwudziestego wieku utrzymanego w stylu wczesnego modernizmu z
charakterystycznymi elementami secesji. Jako jedna z nielicznych nie ucierpiała
podczas wojennej zawieruchy. Swoisty cud wziąwszy pod uwagę jak bardzo
śródmieście zostało zniszczone i ile kamieniczek obróciło się w gruz. Obłe
wykroje okienne, zaokrąglone wykusze w elewacjach i przepiękne frezy zawsze
wzbudzają mój podziw. Reliefy w kształcie nachodzących na siebie liści dębu
dodane z należytym umiarem, jakby podkreślając wyczucie idealnej harmonii
twórców.
Czuję na sobie wzrok Marka i natychmiast przestaje się
wpatrywać w górę.
-
Znasz tu kogoś??? – pyta i słyszę dziwny tembr jego
głosu, nie mogąc odszukać w pamięci co może oznaczać.
-
Nie. – ucinam krótko.
Przechodzimy przez ulicę i idziemy w stronę kamienicy Marka.
Kiedy otwiera drzwi znów przechodzi mnie zimny dreszcz. Wewnętrzne ostrzeżenie,
że teraz już nie ma odwrotu, że przekraczam jakąś granicę i cokolwiek się
stanie, będę mogła winić tylko siebie. W jego mieszkaniu panuje idealny
porządek. Z przedpokoju w którym mieści się jedynie ścienny wieszak i mini
półka na obuwie wchodzę do dużego jasnego pokoju. Pod jednym z okien stoi
okrągły stół i trzy krzesła. Pod ścianą stoi wielka czterodrzwiowa szafa, a po
przeciwnej stronie równie szeroka komoda. Meble są w kolorze hebanu i
stylizowane na wiktoriańskie co ładnie kontrastuje z bielą ścian i jasnymi
panelami podłogi. Za szafą w dwumetrowej wnęce oddzielonej od pokoju blatem,
widać coś w rodzaju aneksu kuchennego z wbudowaną lodówką, zlewem i kuchenką
indukcyjną. Za komodą widzę drzwi do drugiego pokoju i przez chwilę zastanawiam
się jak wygląda, ale Mark jakby uprzedzając mnie idzie i otwiera drzwi
pokazując mi swoją sypialnie.
-
Po prawej stronie jest łazienka.
-
Dzięki.
Wchodzę do mniejszego pokoju z jedną ścianą szczelnie wypełnioną
regałami z książkami i przez chwilę zazdrość zaciska mi szczęki.
Izra słoneczko dlaczego tak mnie torturujesz i w minimalnych dawkach zameszczasz tę historię??? Myślałam że już zaspokoje swoją ciekawość a tu taka niespodzianka.... Postaraj się wrzucić ciąg dalszy i to szybciutko bo mnie wewnętrznie skręca...
OdpowiedzUsuń.a nie lubię tego uczucia.
Ok, Izro, zachęciłaś mnie do głębszego przyjrzenia się kamienicy na Hożej 41 w stolicy.
OdpowiedzUsuńPopisałaś się wiedzą architektoniczną i spostrzegawczością osoby kochającej sztukę. Też uważam, że nasze blogowe posty powinny nieść ze sobą jakąś wiedzę (ja staram się w swoich zwracać facetom uwagę na potrzeby kobiety).
Ale teraz do dzieła! Co dalej?