Ciemno dokoła mnie uspokaja rytm mojego serca. Zwalnia coraz
bardziej i wrażenie, że płynę, unoszę się odprężona, przenosi mnie w błogostan
sennego upojenia. Jakiś dziwny dźwięk przypominający szuranie nie pozwala mi
całkowicie zapaść się w tym przyjemnym stanie. I zapach – znany mi, choć nieprzyjemnie
drażniący. Próbuję odszukać w pamięci ten charakterystyczny zapach i wreszcie
przypominam sobie – mieszanina lizolu, chloraminy i połowy tablicy Mendelejewa.
Szpital. Powoli otwieram oczy. Ściany w kolorze bezpiecznego beżu i
pielęgniarka wystukująca coś na klawiaturze. Kilka osób na plastikowych
krzesełkach przytwierdzonych do metalowych prętów na ścianie i nad podłogą. Opieram
się na lewym ramieniu Mateusza, który pisze coś ołówkiem w notatniku.
-
Co piszesz??? – pytam próbując zajrzeć na kartkę.
-
Obudziłaś się? To dobrze. – zgrabnie unika odpowiedzi
zamykając notatnik. – Chyba za chwilę nasza kolej.
Unoszę cięższą niż zwykle głowę i prostuję się na niewygodnym
kawałku plastiku. Mateusz delikatnie odwraca moją lewą rękę i wpatruje się w przesiąknięty
krwią bandaż.
-
Nadal nie rozumiem, co chciałaś przez to osiągnąć???
-
Chwila słabości, czasem mi się zdarza… Jak każdemu. –
sama nie mogę uwierzyć, że odpowiadam mu zgodnie z prawdą. – Właściwie to ja
powinnam być zła. – szybko stosuję taktykę odwracania sytuacji na swoją
korzyść. – Miałeś skończyć ze śledzeniem. Miałeś mi dać spokój.
Przez dłuższą chwilę zastanawia się nad odpowiedzią.
-
A co jeżeli nie potrafię? Jeżeli coś, czego sam nie rozumiem
ciągnie mnie do Ciebie. – mówiąc to patrzy w podłogę, jakby tam szukał podpowiedzi,
wreszcie podnosi wzrok i wparuje się we mnie tak, że samoistny dreszcz
przechodzi przez moje ciało. – Wiem, że Ty też to czujesz.
Kiedy pielęgniarka wywołuje moje nazwisko oboje wstajemy i
długim korytarzem idziemy do gabinetu zabiegowego. Mateusz zostaje na zewnątrz,
ja wchodzę do środka.
-
No i co my tu mamy? – pyta odwijając bandaż chirurg,
wysoki szczupły siwiejący szatyn o podkrążonych jasnoniebieskich oczach.
-
Melepetę, która nie potrafi filetować ryby. –
odpowiadam lekko wykrzywiając usta w uśmiechu.
Lekarz uważnie ogląda ranę lekko naciskając i sprawdzając nacięcie
palcami w lateksowych rękawiczkach, na których po chwili pojawiają się czerwone
plamy. Przez cały czas zerka na mnie.
-
Dwa szwy wystarczą. I zastrzyk przeciwtężcowy. Będzie
bolało.
-
Jak się jest niezdarą to trzeba cierpieć. – kwituję znów
szczerząc się do niego.
* * *
Jestem związana. Przez parę minut nic innego do mnie nie
dociera. Nie mogę zamknąć powiek, bo pod nimi czają się obrazy, których nie mam
siły oglądać. Świadomość mówi, że sama na to się zgodziłam. Wiem, że w każdej chwili
mogę powiedzieć STOP. Mimo to strach ukryty w podświadomości jest
wszechowładniający i paraliżuje mnie skutecznie.
-
Spokojnie. – szepcze mi Mateusz wprost do ucha. – Nie
zrobię Ci krzywdy.
Niby dociera do mnie sens jego słów, jednak moje ciało nadal
jest napięte jak struna. Przez tyle lat skutecznie od tego uciekałam. Unikałam sytuacji,
w których musiałabym się poddać, podporządkować, ulec. To oni mi ulegali, to
oni prosili, to ja kontrolowałam sytuację. I tylko wtedy mogłam się odprężyć,
wystarczająco zrelaksować, żeby móc z kimś pójść do łóżka. Czuje się całkowicie
obnażona i choć nie ma to nic wspólnego z nagością mojego ciała, jest mi zimno,
cholernie zimno.
Czuje własne paznokcie wbijające się w dłonie i choć bardzo
się staram nie potrafię zwolnić zaciśniętych pięści. Puls mi szaleje i lodowate
szpilki przechodzą falami po moim ciele, jak stado mrówek z zamarzniętymi
odnóżami. Jest mi zimno, ale zaciskając uda czuję jak bardzo gorącą mam skórę.
Co parę sekund szarpię chustką, która mam przywiązane nadgarstki do łóżka, zupełnie
nie zważając na szwy na lewej ręce. Wiem, że mogę sobie zrobić krzywdę, że szwy
mogą pęknąć, a nadgarstki jutro będą mocno poobcierane i zdaję sobie sprawę, że
to będzie tylko i wyłącznie moja wina. Mimo to nie umiem zapanować nad tym
odruchem.
Tak bardzo tego nienawidzę, tak bardzo chciałabym uciec. Jednak
mówiąc STOP przegrałabym o wiele więcej. Musiałabym przyznać Mateuszowi rację,
że nie potrafię stanąć po drugiej stronie. Nie dam mu tej satysfakcji, choćby
miał mnie trafić grom z jasnego nieba. Nie, bo nie, nie i już.
Łapię powietrze szybkimi krótkimi haustami i powoli zaczynam
odczuwać zmęczenie. Doskonale wiem, że jeszcze kilka minut i przegram, ale
panika ta wstrętna rozdygotana furiatka wewnątrz mnie nie odpuszcza.
-
Będzie dobrze, ale musisz się uspokoić. – jego ton jest
prawie błagalny i to sprawia, że przez krótką chwilę znajduje nadzieje na
odwrócenie ról. To ja jestem kontrolerem, nawet teraz mogę nad nim zapanować.
Skupiam się najmocniej jak potrafię i wyrównuję oddech. Wdech,
wydech. Spokojnie. Przestaje się szarpać. Tak…. Dam radę, nawet teraz mogę nad
nim zapanować, wystarczy troszkę się postarać.
Mateusz pochyla się i całuje mnie w usta. Delikatnie kładzie
wargi na moich, raz i jeszcze raz. Potem próbuje przebić się językiem głębiej,
ale moje zaciśnięte zęby skutecznie mu to uniemożliwiają. Rezygnuje.
-
Chcesz grać niedostępną???? – pyta lekko zdumiony.
-
Aż taką hipokrytką nie jestem. – wykrzywiam usta w
ironicznym uśmiechu.
-
W razie, czego mam jeszcze kilka asów w rękawie. – odpowiada
mi prawie tak samo jadowitym spojrzeniem.
Kładzie swoje wielkie dłonie na mojej szyi. Spodziewam się
mocnego uścisku, duszenia, a on ledwie jej dotyka opuszkami chłodnych palców. I
właśnie to powoduje, że przechodzi mnie przyjemniejszy dreszcz. Staram się
myśleć tylko o tym żeby jakoś ukryć reakcje mojego ciała, ale długie odrętwienie
nie pozwala mi grać wystarczająco dobrze. On jedną ręką lekko przechyla mi
twarz w lewo i zaczyna koniuszkiem języka drażnić szyję powoli przesuwając do
obojczyka w górę i z powrotem. Wewnętrzny lód topi się powoli. Rozgrzewam się. Fale
ciepła rozchodzą się po moim kręgosłupie raz po raz. Skupiam się na łunie świecy
tlącej się na komodzie i po paru sekundach dochodzę do siebie, ale on zaczyna
sunąć już w dół do moich piersi. Wiem, że je uwielbia i myślę, że zatrzyma się
na nich dłużej dla własnej przyjemności. Jeszcze nie odkrył, że akurat te
części mojego ciała są mi obojętne. Mam rację, całuje i przygryza sutki, masuje
piersi, skupia na nich całą uwagę i teraz mam chwilę, żeby skupić się na małej
„dywersji”. Lekko manewruję kolanem sięgając wypukłość malującą się na jego
bokserkach i niby przypadkiem powoli ocieram kilka razy. Nawet przez materiał czuję
jego erekcję. Jest sztywny i napięty. Więc tak naprawdę najchętniej byłbyś już
we mnie – myślę – cóż zrobimy wszystko żeby sprowokować Cie jak najszybciej.
Grzecznie wyciągam się na całą długość i wyginam ciało w
łuk, ponownie narażając się na obtarcia nadgarstków, jednak efekt wart jest
swojej ceny. Mateusz porzuca piersi i szybko odnajduje moje usta. Całuje
bardziej zachłannie, zapamiętale. Oddaje mu pocałunek drążąc, wdzierając się
głębiej i głębiej, aż czuje, że brakuje mu tchu. Wykorzystuje moment, w którym
nabiera powietrza i teraz to ja wyznaczam językiem ścieżkę na jego szyi w górę.
Całuję i kąsam naprzemian. Poddaje mi się bez najmniejszej oznaki oporu. Moje
piersi ocierają się o jego tors. Mój język penetruje jego małżowinę i wchodzi koliście
coraz głębiej, wreszcie odrywam się i wypuszczam jeden szybszy zduszony oddech
wprost do jego mokrego ucha.
Drży. Wiem, że już jest mój. Na chwilę odrywa się od mnie by
zdjąć bokserki, ale w jego oczach tęczówki ciemnieją i wiem, że wygrałam, że
teraz nie myśli już o niczym innym jak tylko żeby mnie posiąść, żeby we mnie wejść.
Unosi moje biodra i rozdziela kolana. Pochyla się nade mną tak,
że zaciągam się jego zapachem. Świeży, delikatny – geranium i mięta pieprzowa. Jego
penis jeszcze przez chwilę pulsuje pomiędzy płatkami. Czuje go. Jest gorący i
sztywny. Drażni się jeszcze parę sekund wreszcie bierze penisa w prawą rękę
odnajduje wejście i wchodzi we mnie jednym szybkim pchnięciem.
-
FUCK!!! – wyrywa się z jego gardła.
Czuje ogromny rozżarzony pal rozdzierający mnie wewnątrz i
przez jedną krótka chwilę też mam ochotę wrzasnąć z bólu, ale zamiast tego
wydaje z siebie zduszone syknięcie i zaraz mi przechodzi. Zastyga podpierając
się rękami nade mną. Nie napiera, nie rusza się podnoszę wzrok i widzę szok w
tych jego pociemniałych oczach.
-
Nie byłaś gotowa. – bardziej stwierdza niż pyta.
-
Ale teraz już jestem. – mówię z jadowitym
półuśmieszkiem.
Zaczynam powoli rytmicznie poruszać biodrami. Wiem, że się
temu nie oprze. Mam rację. Podejmuje grę najpierw bardzo wolno. Wolniej, nieśmiało,
prawie delikatnie. Kropelki potu zraszają jego dużą klatkę. Kosztuje go to dużo
wysiłku, więc znów poruszam się pod nim pozwalając zwiększyć tempo. Ociera się
szybciej, coraz szybciej, nasze oddechy zaczynają się zrównywać. Biodra
poruszają się w tym samym rytmie mlaszcząc szybciej, szybciej, szybciej…. Jeszcze
chwilkę i skurcze przejmują nade mną kontrolę. Ściskam go wewnątrz i dochodzi
warcząc przekleństwo. Fala ciepła rozpływa się we mnie, a on opada na mnie
całym swoim ciężarem. Jego głowa ląduje w zagłębieniu pomiędzy piersiami i moim
podbródkiem.
Czekam aż pulsowanie wewnątrz mnie ustanie i jeszcze parę dodatkowych
sekund. Wreszcie zaczynam się pod nim wiercić.
-
Nie ruszaj się. – mruczy.
-
Rozwiąż mnie – marudzę.
-
Nie. Jeszcze nie.
Dziękuję za prezent mikołajkowy :) Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńAsia
Asiu proszę - mam nadzieję, że prezent Ci się spodobał;)
UsuńMiłego
Czy mi się spodobał? Prezent jest cudowny :) Jestem Twoją fanką, to co piszesz jest genialne. Masz talent i nie zaprzeczaj, bo to 'najprawdziwsza prawda' :D
UsuńPozdrawiam,
Asia
No i spurpurowiałam;) Dziękuję.
UsuńMiłego
Jak zwykle kolorowo i barwnie....wiem jednak, że to tylko zasłona i jak dużo wysiłku cię to kosztowało... Dzielna z ciebie dziewczynka :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za prezent a od siebie przesyłam mikołajkowe buziaki :-* :-* :-*
Milo, minęły trzy miesiące, a ja dopiero teraz jestem w stanie na "chłodno" to opisywać - żeby było śmieszniej to nie był koniec wieczoru.
UsuńŚlicznie dziękuję za buziaki i przesyłam gorące uściski;)
Miłego
Tak, bardzo barwnie i wrażliwie. Po komentarzach wnioskuję, że były to ważne przeżycia. Ciekawa jestem, jaki będzie finał, efekt zmagań Twoich/Twojej bohaterki z samą sobą... Izro, jak zawsze podziwiam Twoje szczegółowe opisy, umiejętność pisania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam jeszcze mikołajkowo :)
Bisumarko, nazwałabym siebie bardziej antybohaterką, ale dziękuję. Te ważne przeżycia to przeszłość, która niestety nie daje o sobie zapomnieć - zwłaszcza w takich sytuacjach.
UsuńCo do szczegółowych opisów, musisz uwierzyć mi na słowo, że z pierwszego szkicu zazwyczaj 1/3 szczegółów zostaje usunięta, bo nie dałoby się tego czytać;)
Na mnie Twoje opisy robią wrażenie - ja bym tak nie umiała.
Miłego
Wielkie dzięki. Słowa uznania od Ciebie, Izro, to miód na moje serce :)
UsuńTrzymaj się!
Wesołych Świąt :)
OdpowiedzUsuńTobie Kochana życzę Wesołych, Wypoczynkowych, Smacznych, Mile Zaskakujących i Cudownie Relaksujących Świąt:*
Usuń