Zastyga nade mną. Nadal wpatruje się w moje oczy, jakby
szukając w nich najmniejszego wahania.
-
Jesteś pewna???
Jego głos, zachrypnięty pożądaniem i to czujne spojrzenie na
chwilę rozbudzają we mnie kolejny żar, ale jestem zbyt zmęczona żeby móc się w
nim całkowicie rozpalić.
-
Jestem pewna. – mówię spokojnie, pewnym siebie tonem.
Teraz to ja unoszę się lekko i wpijam w jego usta. Mój język
pobudza, opanowuje, wwierca się jak najgłębiej, jak najmocniej udowadniając, że
wiem, czego chcę. Odrywam od niego usta i unoszę jeszcze wyżej sięgając
językiem jego małżowinę. Mój język znów zaczyna tańczyć. Mark wydaje z siebie
przeciągły jęk.
-
Jeszcze nieeeee….
Grzecznie wycofuje się więc na poprzednią pozycję. On łapie
moje nadgarstki i kładzie się na mnie płasko opierając głowę o moje ramie. Jego
ciało jest zbyt ciężkie, żebym mogła swobodnie manewrować i każdy mój ruch
przypłacam dodatkowym bolesnym obtarciem. Teraz leży na mnie całym ciężarem i
unieruchamia mnie zupełnie. Słyszę jego przyspieszony oddech i czuje teraz już
twardy członek napierający na moje udo. Nie wiem, dlaczego znów się zatrzymał,
nie rozumiem, dlaczego po prostu sobie nie ulży. Jest mi ciężko oddychać, ale
boje się ruszyć. Mija parę minut w ciągu, których zdążyłam całkowicie ostygnąć
i wreszcie jego oddech się uspokaja. Zaczyna całować moje ramię i lekko się
unosi, uwalniając moją prawą rękę, by swoimi palcami poocierać delikatność
pomiędzy płatkami. Wykorzystuje ten moment żeby szybko wślizgnąć rękę pomiędzy
nas i dłonią objąć jego nabrzmiały penis. Udaje mi się poruszyć wzdłuż całości
dwa razy i na moim udzie czuje śliskość ejakulatu.
-
Musiałaś, prawda??? Nie byłabyś sobą gdybyś
odpuściła??? – syczy mi w obojczyk i zaczyna swoim zarostem drażnić szyje.
Ssie ucho i zaraz schodzi niżej by końcówką języka zostawić
mokry ślad na tętnicy. Powoli wracają dreszcze. Staram się nadal miarowo
poruszać dłonią i delikatnie opuszkiem pocierać wędzidełko, ale Mark umyślnie
unosi się i gwałtownie zmienia pozycję, kiedy mój palec jest zbyt blisko celu
jednocześnie swoimi palcami wciąż próbuje pocierać, moje wejście. Zaczyna mnie
męczyć ta zabawa w uniki. Kiedy znów unosi się próbując uciec, szybko łapię go
poniżej za jądra i mocniejszymi uściskami przesuwam kilkakrotnie do jego
podbrzusza. Z jego gardła wydobywa się jakiś przeciągły charkot. Jednym susem
unosi się i rozchyla maksymalnie moje uda. Namierzając wbija się we mnie
gorącym i twardym palem. Wciągam raptownie powietrze i przez chwilę ból jest
tak mocny, że przed oczami wirują mi czarne plamki. Potem czuje jak nadziewa
się na mnie powoli, całkowicie, do samego końca. Jego żołądź raz za razem
uderza głęboko wewnątrz mnie. Czuję zbyt mocno, zbyt nachalnie. Zbyt
boleśnie. Zmienia pozycję układając moje biodra jeszcze niżej. Jego ramiona unoszą
lekko moje i jego dłonie trzymają moją twarz z obu stron. Przez cały czas wbija
się we mnie miarowymi pchnięciami. Jego usta delikatnie kładą się na moich.
-
Spójrz na mnie. – szepcze. – Chcę widzieć twoje oczy.
Podnoszę powieki i widzę jego skupiony wyraz twarzy. Jego
ruchy są coraz szybsze, więc choć brak mi sił i ja staram się dopasować do jego
rytmu. Jeszcze troszeczkę, dam radę. Kropla potu z kosmyka jego włosów ląduje
na moim nosie i tak bardzo chciałabym ją zetrzeć. Jestem zmęczona, spuchnięta i
obolała. Chcę żeby skończył. Chcę już iść do domu. Mark zmienia tempo i znów
wbija się we mnie powolnymi długimi pchnięciami po same jądra, nie są tak
bolesne jak wcześniej, są dziwnie przyjemne. Nadal patrzy na mnie, obserwując każdą
najmniejszą zmianę mimiki. Nie wiem, na co czeka, ale wiem, że umie czytać moje
ciało lepiej niż ktokolwiek inny i jakiekolwiek próby udawania mogą kosztować
mnie więcej niżbym sobie tego życzyła. Znów mnie całuje ani na chwilę nie
zamykając powiek. Czuje się bardziej naga niż zwykle. Jakby otwarte oczy
odzierały mnie z resztek woalu zakrywającego kształt duszy.
-
Wiem, że już cię nie boli. Chcę żebyś była ze mną do
samego końca.
Dociera do mnie, że przez cały czas wiedział, że robił to
świadomie. Nasze ruchy są szybkie, gwałtowne, mlaskające. Moje wnętrze pulsuje
coraz mocniej i wreszcie przepadam łapiąc urywane oddechy i ciągnąc ściśniętego
i rozedrganego we mnie Marka. W ostatnim przebłysku widzę jego pociemniałe
tęczówki patrzące na mnie niewidzącym wzrokiem. Potem słyszę jak wtulony w moje
ramię powtarza wciąż to samo słowo.
-
Moja, moja, moja……..
Ciekawie, ciekawie...Już się nie mogę doczekać dalszych części...Tylko nie znikaj znów na tak długo...:)
OdpowiedzUsuńDzięki kochana:* Się postaram;)
Usuń